W Krakowie, przy ulicy Mikołajskiej 26, znajduje się kamienica, w której w czasie II wojny światowej ukrywała się Zuzanna Ginczanka, polska poetka i pisarka pochodzenia żydowskiego, urodzona w Kijowie 22 marca 1917 roku, jako Sara Polina Gincburg. Będąc niemowlęciem trafiła do Polski i po rozwodzie rodziców zamieszkała z babcią w Równem na Wołyniu, gdzie chodziła do polskich szkół. Gdy wybuchła II wojna światowa miała 22 lata. Wojna odebrała jej możliwość kontynuowania nauki na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Warszawskiego i rozwoju kariery (mimo młodego wieku była doceniana przez Juliana Tuwima, Witolda Gombrowicza i artystyczne środowisko Warszawy).

 

Kraków, kamienica przy ulicy Mikołajskiej 26, fot. 18.04.2022., Beata S.

 

Uciekła do Lwowa, gdzie od czerwca 1941 roku była zmuszona się ukrywać. W 1943 roku musiała uciekać do Krakowa, gdzie ukrywała się do wiosny 1944 roku. Wskutek donosu została zatrzymana i rozstrzelana (prawdopodobnie 5 maja).

 

Kraków, kamienica przy ulicy Mikołajskiej 26, fot. 18.04.2022., Beata S.

 

Kraków, kamienica przy ulicy Mikołajskiej 26, fot. 18.04.2022., Beata S.

 

Moje malutkie miasto ma zbyt wiele uliczek —
(nie mogę ciebie spotkać, choć co dnia wszystkie liczę).
Moje malutkie miasto ma uliczek zamało —
(niema w niej takiej jednej, by się dwoje spotkało).

...           Zuzanna Ginczanka, fragment wiersza "Zamiast różowego listu".

 

Kraków, kamienica przy ulicy Mikołajskiej 26, fot. 18.04.2022., Beata S.

 

Brukom ulic się dziwić przez okna, liczyć wrony i łykać dzisiejszość,
wszystkie myśli odrzucać od siebie i zostawiać jedynie najmniejszą,
nie nazywać niczego słowami, nie wyplatać ze wzruszeń określeń,
nie wpisywać w zeszyty spostrzeżeń, definicji nie sączyć z uniesień. –

 

Nie ozdabiać się rzewnowzdychliwie w beznadziejność twarzowo przezłotą,
rozczochranych, cygańskich tęsknotek nie nazywać liliową tęsknotą,
nie przyjmować odwiedzin wspomnienia, które łzawi się zwykle półpłacząc,
nie hodować w doniczce miłości i nie skrapiać snów wonną rozpaczą. –


Łapać muchy i ziewać szeroko; nie odnawiać skończonych rozdziałów –
i nie zbierać kolekcji ze spleenów, autografów i zgasłych zapałów – –
– – łykać ranki hałaśną radością i na dłoniach podawać im serce,
a wieczorem zasypiać w prostocie, jak w dziecinnej mięciutkiej kołderce.
                                 Zuzanna Ginczanka, "Przepis na prostotę życia".